Dyrektorzy szkół to najważniejsze ogniwo w systemie polskiej oświaty. To oni zawsze byli, są i będą pierwszymi nauczycielami w swoich placówkach, to od nich zależy, jaki klimat panuje w szkole i jak czują się w niej dzieci i rodzice, jak wygląda współpraca zespołów nauczycielskich i czy działają one naprawdę, czy są tylko na papierze .
Żyjemy w czasach dynamicznych, trudnych do przewidzenia i nie zawsze pożądanych zmian: społecznych (w tym rosnących nierówności), kulturowych (wojny kultur na różnych polach) oraz politycznych (i geopolitycznych). Nadmiernie usztywniony i przeregulowany system edukacji skupiający się na własnych celach i procedurach, a nie wyzwaniach, przed którymi stają dziś uczniowie i nauczyciele, nie jest i nie będzie w stanie nadążyć za życiem.
Jeśli dyrektorzy mają stanowić główne źródło napędu i adaptacji do nowych wyzwań, nie mogą być w tym osamotnieni. Muszą mieć wsparcie całego systemu, ministerstwa edukacji oraz organów nadzoru, dobrego, stabilnego i jasnego prawa, samorządów lokalnych jako organów prowadzących, a także własnych środowisk zawodowych i szkolnych. Tymczasem liderzy edukacyjni znacznie częściej mają dziś doświadczenie presji z różnych stron i oczekiwań często sprzecznych ze sobą. W niniejszym tekście spróbuję pokazać, jakie strukturalne zmiany są potrzebne, by polska szkoła mogła wejść na nowe tory prowadzące nas w stronę XXI, a nie XIX wieku.
Myśląc o szkole, w naturalny sposób skupiamy się na tym, co źle działa i co nas frustruje. Nie widzimy dobrych perspektyw dla rozwoju nowoczesnej edukacji, ponieważ wciskana jest ona w coraz bardziej sztywny gorset centralnych regulacji. Obserwujemy procesy pauperyzacji i próby deprecjonowania pracy nauczycieli. Widzimy rosnącą liczbę osób, które rozważają zmianę zawodu oraz malejącą chętnych do pracy w szkole czy kandydatów na kierunki pedagogiczne. Z niepokojem śledzimy kolejne wypowiedzi i decyzje władz oświatowych, zastanawiając się, jakie nieprzewidziane trudności mogą się jeszcze pojawić.
Co roku uczniowie (a w efekcie też ich rodzice/opiekunowie) mierzą się z nowymi wyzwaniami oraz kumulacjami. I nie chodzi tu tylko o przepełnione do granic możliwości szkoły ponadpodstawowe, niejasności związane z zakresem materiału sprawdzanego na egzaminach, czy niemożność opanowania ogromnego zasobu wiadomości przewidzianych podstawą programową. Szkoła skupiona wyłącznie na podstawie, ocenach i egzaminach traci z pola widzenia uczniów, ich problemy z nauką oraz motywacją, trudności emocjonalne czy społeczne. Staje się jednowymiarowa i traci kontakt z rzeczywistością.
Kryzys polskiej szkoły wynika w pewnym stopniu z czynników obiektywnych, takich jak pandemia i zdalne nauczanie, których skutki nadal odczuwamy, a także wojna w Ukrainie i konieczność przyjęcia do klas 200 tys. dzieci. Sytuacji nie ułatwia również kryzys gospodarczy, który mocno uderzył w poczucie bezpieczeństwa i poziom życia polskich rodzin oraz finanse gmin i szkół.
Jednak kluczowe znaczenie mają czynniki wewnętrzne dla systemu oświaty, w tym poczucie dyrektorów i nauczycieli, że muszą działać pod ciągłą presją, nie mają wpływu na decyzje władz oświatowych, muszą sobie radzić z opracowywanym na chybcika i bez prawdziwych konsultacji ze środowiskiem oświatowym prawem, a także z przejawami braku docenienia oraz niskiego zaufania do nauczycieli i dyrektorów. Wiele tu można naprawić.
Problemy systemowe
Jak wynika z badania Walters Kluwer Polska LEXOMETR Oświatowy (www.bit.ly/lexometr_oswiatowy) głównym wyzwaniem dla dyrektorów szkół są problemy systemowe (70%), a dopiero na drugim miejscu organizacja pracy w placówce (62%). Aż 80% badanych skarży się na trudności wynikające z przepisów, które zmieniają zasady awansu zawodowego i oceny pracy nauczycieli, 56% przewiduje problemy z finansowaniem kadry dydaktycznej, a połowa z realizacją założonych celów edukacyjnych.
Prawie 63% badanych źle ocenia jakość prawa stanowionego przez parlament w ostatnich trzech latach, a zaledwie 6% dobrze. To niepokojący wynik, bo przecież system prawno-organizacyjny powinien maksymalnie ułatwiać pracę szkoły, a nie działać jak tor przeszkód. Zdaniem dyrektorów nowe przepisy w oświacie mają liczne wady: wprowadzane są zbyt szybko, wywołują chaos organizacyjny, wchodzą w życie w trakcie roku budżetowego, są niedopracowane, bywają trudne do zastosowania i kosztowne. Nakładają też dodatkowe, czasochłonne obowiązki na dyrekcję, są niespójne i trudne w interpretacji oraz zwiększają biurokrację, bo wymagają tworzenia nowych regulaminów i dokumentów w szkole.
Badanie WKP zostało zacytowane w piśmie, które do ministra edukacji i nauki wystosował w grudniu 2022 r. Rzecznik Praw Obywatelskich, stwierdzając, że ostatnie lata przyniosły dodatkowo dramatyczny wzrost poczucia niestabilności, nieprzewidywalności i braku bezpieczeństwa z jednoczesną presją na szybkie dokonywanie zmian systemowych niezależnie od rzeczywistych potrzeb i możliwości oraz kosztów społecznych, co skutkuje chociażby przeludnieniem klas, brakiem specjalistów i nauczycieli (https://bip. brpo.gov.pl/sites/default/files/2022-12/Do_MEiN_ szkoły _kryzys_kadrowy _14.12.2022. pdf). Do tego fragmentu pisma wiceminister Dariusz Piontkowski się nie odniósł, podzielił natomiast opinię, że w celu zwiększenia atrakcyjności zawodu nauczyciela niezbędne jest w szczególności dokonanie kompleksowych zmian w zakresie systemu wynagradzania nauczycieli w powiązaniu z szerszymi zmianami w zakresie pragmatyki zawodowej nauczycieli (https://bip.brpo.gov.pl/sites/default/files/2023-01/Odpowiedz_MEiN_ szkoły _kryzys_kadrowy _5.01.2023. pdf).
Obywatelski projekt
Biorąc pod uwagę poziom frustracji i niepokoju, wydaje się całkowicie zrozumiałe, że skupiamy się dziś głównie na kryzysie systemu oświaty. Nie możemy jednak na tym poprzestać. Niezależnie od warunków politycznych czy gospodarczych dyrektorzy i nauczyciele pełnią przecież służbę publiczną o ogromnym znaczeniu dla 4,6 mln młodych ludzi, ich rodzin, tysięcy lokalnych wspólnot, wreszcie całej Polski, Europy i świata. Nie chodzi tu tylko o jakąś bliżej nieokreśloną przyszłość, ale codzienne doświadczenie szkolne, dobrostan tu i teraz w czasie długich godzin, które dzieci i nastolatki ( oraz nauczyciele) spędzają w szkole.
Wychodząc z tego założenia, kilkadziesiąt organizacji społecznych zajmujących się edukacją zainicjowało proces myślenia nad tym, co należałoby w polskiej szkole zmienić, by była lepsza, mądrzejsza, mniej frustrująca, mniej toksyczna. Przygotowaliśmy Obywatelski Pakt dla Edukacji – 10-punktowy plan rozwoju konsultowany ze środowiskiem edukacyjnym, wspierany przez związki zawodowe i samorządy lokalne oraz prodemokratyczne ugrupowania polityczne. W ramce (s. 16) podaję skróconą wersję, zaś pełną treść i listę sygnatariuszy znajdą Państwo na stronie https://sosdlaedukacji.pl/obywatelski-pakt-dla-edukacji/.
Propozycje zmian
W końcu stycznia koalicja SOS dla Edukacji zorganizowała ogólnopolski Szczyt Edukacyjny, w którym uczestniczyli przedstawiciele wszystkich grup zawodowych i środowisk współtworzących polską szkołę. W pięciu stolikach tematycznych zgłoszono ponad 100 pomysłów naprawy polskiej edukacji. Zostały przygotowane z nadzieją, że w ciągu najbliższych kilku lat uda się je wprowadzić, a przynajmniej rozpocząć realizację.
Niektóre można wprowadzić szybko, gdy tylko otworzy się polityczne okno możliwości (np. zmiana zasad powoływania kuratorów), inne wymagają dłuższych, co najmniej rocznych, a może nawet kilkuletnich prac (jak zmiany w podstawie programowej czy w modelu kształcenia nauczycieli). Zapis rezultatów tej obywatelskiej debaty znajdą Państwo na stronie https://sosdlaedukacji.pl/wp-content/uploads/2023/04/ Szczyt-Edukacyjny-Podsumowanie-debaty-obywatelskiej-rozwiazania-i-rekomendacje.pdf.
Autorzy zachęcają do dalszych prac i dyskusji, zwłaszcza że w kilku ważnych punktach nie udało się uzyskać powszechnej zgody. Dobrym przykładem nierozstrzygniętego dylematu może być system egzaminacyjny: większość osób było przekonanych, że egzaminy trzeba zmodyfikować, tak by w mniejszym stopniu psuły proces nauczania i nie pełniły funkcji bata na uczniów (a także nauczycieli rozliczanych często z wyników podopiecznych), nie udało się jednak wypracować docelowych propozycji.
Niezależnie od stopnia zgody oraz niesprzyjających warunków politycznych trzeba jednak dalej tworzyć ogólną wizję i konkretne strategie naprawy szkoły. Nie muszą być wykute w kamieniu, przeciwnie – warto je stale modyfikować i rozwijać – ale dobrze, by osoby i instytucje, które ostatecznie wezmą za to odpowiedzialność, nie musiały wymyślać wszystkiego od zera bądź spierać się np. czy lepiej rozszerzyć, czy też ograniczyć kompetencje dyrektorów szkół. Jesteśmy przekonani, że 10 postulatów Obywatelskiego Paktu dla Edukacji, z którymi zgadzają się główni aktorzy systemu oświaty, a także rekomendacje Szczytu Edukacyjnego, to dobry punkt wyjścia do dalszych prac.
Samodzielność szkoły
Wszyscy uczestnicy debat o odbudowie polskiej edukacji są zwolennikami samodzielności szkoły, w opozycji do ręcznego sterowania z gabinetów najbardziej nawet światłego ministerstwa edukacji. Marzą nam się dyrekcje i szkoły niezależne od władz centralnych, ale też lokalnych, bo widzimy, do jakich strat i nieprawidłowości prowadzi jedna sztanca dla wszystkich oraz jej nieodłączni towarzysze – biurokratyczna kontrola i strach.
Oczekujemy, że pole samodzielności szkół będzie się stale powiększać, co wcale nie oznacza oderwania ich od otoczenia społecznego. Przeciwnie – autonomia pozwala szybciej i skuteczniej odpowiadać na potrzeby konkretnych dzieci oraz środowisk lokalnych. Im droga, którą komunikowane są problemy i oczekiwania, jest krótsza, a decyzja prostsza, tym lepiej dla wszystkich. Widać to często w pracy placówek niepublicznych oraz tych publicznych szkół, których dyrektorzy z racji doświadczeń, siły charakteru czy wsparcia organu prowadzącego, rady pedagogicznej i/lub rodziców mają odwagę robić szkołę po swojemu.
Nasze szkoły nie muszą, a nawet nie powinny być identyczne. Przeciwnie – stawiamy na różnorodność oferty edukacyjnej, na budowanie własnych tożsamości placówek i rozwijanie ich mocnych stron. Nie chodzi o to, by wszyscy uczyli dokładnie tak samo i tego samego – nawet w obecnych warunkach tak się nie dzieje, bo wszystko zależy od tego, jak nauczyciel pracuje na lekcji, jakie ma kompetencje, pasje i jakie relacje buduje na co dzień z podopiecznymi, jakie oczekiwania zgłaszają uczniowie i rodzice, jakie potrzeby diagnozują szkolni psycholodzy i na ile szkoła się w nie wsłuchuje.
Oczywiście nie chodzi tu o całkowitą dowolność programu i wolną amerykankę w sposobach nauczania i wychowania. Przykładów dostarczają szkoły skandynawskie, gdzie każda może pracować po swojemu, ale zarazem musi być po prostu dobra. W Finlandii młodzi ludzie i rodzice nie mają problemu z wyborem szkoły, bo wszystkie oferują nauczanie i wychowanie dobrej jakości, realizują wspólne standardy programowe i są lubiane oraz cenione, choć różnią się profilami, np. jedne stawiają bardziej na edukację medialną, inne klasyczną. Dlatego jedna z rekomendacji Szczytu Edukacyjnego dotyczących samodzielności placówek brzmi: Większa autonomia szkoły w zakresie programowym z uwzględnieniem ogólnopolskich minimalnych standardów nauczania, wychowania i opieki (https://sosdlaedukacji.pl/wp-content/uploads/2023/04/Szczyt-Edukacyjny-Podsumowanie-debaty-obywatelskiej-rozwiazania-irekomendacje.pdf).
W systemie powinno być również miejsce dla alternatywnych form edukacji, w tym domowej, dla grup rodziców i edukatorów, którzy chcą realizować własne koncepcje pedagogiczne, tworzyć szkoły demokratyczne, placówki Montessori czy wykorzystywać plan daltoński. Ale nawet tutaj powinny obowiązywać wspólne standardy ze względu na dobro każdego dziecka i jego dalszą edukacyjną drogę.
Wypracowanie takich wspólnych minimalnych (czy optymalnych) standardów to nasze zadanie, jeśli poważnie myślimy o pogodzeniu dwóch wartości: równego dostępu do dobrej edukacji oraz autonomii szkoły i nauczycieli. Standardy pomogą też określić, jakie zadania musi realizować każda szkoła, a jakie może wykonywać dodatkowo i z jakich źródeł mają być one finansowane. Tu jest potrzebna otwarta debata, ale także dobrze zaplanowana i ustrukturyzowana praca przedstawicieli wszystkich środowisk. Należy wykorzystać doświadczenia tych krajów, które mają za sobą udane reformy systemu oświaty: Finlandii, Holandii, Walii, Kanady czy Singapuru oraz sięgnąć do międzynarodowych badań i analiz porównawczych, m.in. raportów The International Association for the Evaluation of Educational Achievement (IEA), Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (Organisation for Economic Cooperation and Development, OECD) czy Sieci Informacji o Edukacji w Europie Eurydice. Nikt za nas tego nie zrobi, a dyrektorzy muszą wystąpić w roli współtwórców takiego standardu, bo dobrze wiedzą, jakie są granice wytrzymałości nauczycieli, planu lekcji, pojemności programów nauczania czy wytrzymałości uczniów.
Nadzór pedagogiczny
Czy kuratoria są w ogóle potrzebne? Jakie są, a jakie powinny być ich kompetencje? Czy uda się przywrócić zaufanie po latach politycznego uwikłania? Czy lepiej stworzyć na nowo system nadzoru, czy próbować naprawiać to, co już mamy? W dyskusjach o przyszłości kuratoriów pojawiają się dwa alternatywne rozwiązania:
1. Zlikwidować obecny system i przenieść nadzór do niezależnej politycznie wyspecjalizowanej instytucji wykonawczej (jak w Finlandii), której różne piony odpowiadać będą za funkcjonowanie systemu oświaty, w tym tworzenie podstaw programowych, wymogi i system egzaminacyjny czy doradztwo. Instytucja podlegałaby kontroli najważniejszych grup uczestniczących w systemie oświaty: rządu, samorządów, nauczycielskich związków zawodowych, instytucji naukowych, przedstawicieli i przedstawicielek oświaty niepublicznej oraz organizacji społeczeństwa obywatelskiego. W rękach ministerstwa pozostawałoby kształtowanie strategicznych kierunków polityki państwa w edukacji (tamże).
2. Zmienić sposób mianowania kuratorów oraz model ich funkcjonowania poprzez przekształcenie w organy nadzoru prawnego nad działalnością szkól i placówek (np. na wzór nadzoru prawnego wojewody nad jednostkami samorządu terytorialnego). Kurator oświaty miałby możliwość władczego interweniowania w przypadku niezgodnych z prawem działań w szkole, nie mógłby jednak – tak jak to się dzieje obecnie – ingerować w decyzje organu prowadzącego dotyczące sieci szkół czy mianowania dyrektorów (tamże).
W obu wariantach konieczne jest rozdzielenie funkcji kontrolnych od doradztwa i ewaluacji. Doradztwem oraz wsparciem powinny zajmować się piony lub instytucje bez uprawnień kontrolnych, bo połączenie tych zadań powoduje zwykle koncentrację na nadzorze, zostawiając inne obszary na marginesie.
Finansowanie oświaty
W jednym niemal wszyscy są zgodni: edukacja potrzebuje lepszego i bardziej racjonalnego finansowania, bo to inwestycja, a nie zwykły koszt. Ten konsensus obejmuje także środowiska polityczne, z wyjątkiem rządzących, którzy przekonują nas, że sytuacja jest dobra, a wydatki na oświatę nigdy nie były tak duże. Z kolei wszystkie prodemokratyczne ugrupowania polityczne uważają, iż subwencja oświatowa powinna być znacznie wyższa niż w ostatnich latach, aby pokrywała podstawowe koszty funkcjonowania szkoły ponoszone przez samorządy, w tym wynagrodzenia. Niektórzy politycy mówią tu o wynagrodzeniach nauczycielskich, inni o wszystkich kosztach płacowych w oświacie.
Wszyscy (nie tylko politycy) są też zgodni, że sposób naliczania subwencji musi zapewniać stabilne finansowanie szkół niezależnie od tego, kto wygrywa wybory. Proponują porozumienie ponad podziałami, które pozwoli określić poziom wydatków na oświatę i naukę, np. jako procent PKB, analogicznie jak w przypadku wydatków na obronę czy ochronę zdrowia. Samorządy lokalne chcą, by wynosiła ona 3% PKB, a oni i tak dołożą resztę na inwestycje, remonty i bieżące wydatki. Aby takie porozumienie naprawdę mogło zaistnieć, powinny je zawrzeć wszystkie ugrupowania, od prawicowych przez liberalne do lewicowych. W krajach, gdzie wprowadza się udane reformy, proces ten zaczyna się właśnie od odpartyjnienia szkoły i porozumienia ponad podziałami.
Partie są również zgodne, że należy pilnie podnieść wynagrodzenia nauczycieli. Lewica, PO, PSL i Polska 2050 wsparły projekt ustawy autorstwa Związku Nauczycielstwa Polskiego zakładający wzrost nauczycielskich płac o 20%. Proponuje się równocześnie wprowadzenie zasady indeksowania zarobków poprzez ich powiązanie ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. Chodzi o powstrzymanie procesów pauperyzacji kadry nauczycielskiej oraz odchodzenia z zawodu.
Dla wszystkich środowisk edukacyjnych i politycznych (łącznie z rządzącymi) oczywiste jest też, że pensje nauczycieli powinny rosnąć wraz ze wzrostem kompetencji zawodowych. Stąd postulat opracowania nowych zasad awansu zawodowego, mniej biurokratycznych, dających świeżą energię i motywację do profesjonalnego rozwoju. Wiele głosów dotyczyło ponadto innego urządzenia systemu doskonalenia zawodowego, które musi być finansowane przez państwo i samorządy, a nie z prywatnych nauczycielskich kieszeni.
W centrum rozmowy o awansie zawodowym i doskonaleniu powinni być dyrektorzy szkół, bo mają dobry ogląd mocnych i słabych stron swoich rad pedagogicznych oraz potrzeb uczniów, których szkoła nie będzie w stanie zapewnić bez nowych kompetencji dydaktycznych czy wychowawczych kadry. Co ciekawe, dyrektorzy i nauczyciele zgłaszają tu podobne pomysły: chcą zaczynać od diagnozy kompetencji (indywidualnych i zespołowych), robić dobre rozeznanie w ofertach szkoleniowych oraz sprawdzać poziom zadowolenia nauczycieli i wpływ różnych form doskonalenia na sposób czy wyniki pracy. Coraz częściej padają propozycje, by treningi interpersonalne i komunikacyjne weszły do stałego repertuaru szkoleniowego dla całego personelu placówki, a superwizja (w formie coachingu bądź wzajemnej superwizji koleżeńskiej) stała się elementem rozwoju i wsparcia. To równocześnie może zapobiegać wypaleniu zawodowemu, jednemu z narastających problemów polskiej szkoły.
Pojawiły się również postulaty innego myślenia o czasie pracy nauczycieli: wypracowania nowego podejścia do pensum z udziałem wszystkich zainteresowanych, w tym zmiana definicji pensum na czas spędzany na pracy z uczniem lub uczennicą (…) przejście od myślenia o pracy nauczyciela/nauczycielki w kontekście liczby godzin lekcyjnych do podejścia całościowego, uwzględniającego godziny lekcyjne, współpracę w zespołach nauczycielskich, określoną liczbę godzin przeznaczonych na zwiększanie własnych kompetencji, pracę organizacyjną, indywidualne wsparcie młodych ludzi itp. (tamże).
Temat pensum, praw i standardów pracy nauczycieli zawsze wywołuje kontrowersje i spory, ale nie da się go pominąć. Trzeba otwarcie rozmawiać i do skutku szukać optymalnych rozwiązań. Jednostronne zapowiedzi likwidacji Karty Nauczyciela trudno uznać za zaproszenie do merytorycznej rozmowy.